Patrzyłam na Goldie, a w gardle miałam jedną wielką gulę smutku. Może nie znałam dobrze wszystkich, ale byli dla mnie nową rodziną. Przygarnęli mnie. A teraz… wolę nawet o tym nie myśleć. To wszystko wydawało się abstrakcyjnie absurdalne. Po prostu niemożliwe…
„Bo takie jest…” odezwał się głos w mojej głowie. Podskoczyłam zaskoczona. Spojrzałam teraz na wszystko z innej perspektywy. Czemu oni mieliby zginąć…? To bardzo mało prawdopodobne. Ukradkiem przyjrzałam się ciałom. Nie miały żadnych obrażeń, ani żadnych śladów walki. Spojrzałam na dziewczyny stojące nad listem.
- Słuchajcie, to chyba jest jakaś iluzja… - zaczęłam, ale nagle cały świat się zamazał i upadłam. Po chwili znowu stałam, a przede mną stał Shi.
- Podobała ci się wizja, złotko? – spytał.
- Ty wstrętny psie! – warknęłam i rzuciłam się na niego. Miałam nadzieję, że Goldie i Rose też wróciły, bo Shi przewyższał mnie siłą fizyczną i zaczynał mnie dusić ściskając za gardło.
<Rose, Goldie, dokończycie??>