czwartek, 14 marca 2013

Od Luveita c.d. Rose


-Co? - Poczułem, że nogi się pode mną uginają. W końcu ich nie czuję. Słabnę. Mdleję. Super. Pierwszy dzień w domu - mdleję, dzieci mnie nie pamiętają. To tylko durny sen. To tylko sen. To nie jest sen! Gdy się obudziłem humor mi się poprawił.
- Tatuś się obudził!!!! -Chyba na szczęście Rose wytłumaczyła im wszystko. Jak miał na imię mój syn.... Nie pamiętam... Najwyraźniej Zima ostro poprzewracała mi w głowie.
-Cześć mały! - Odpowiedziałem z uśmiechem. Cieszyłem się że jestem w domu, przy dzieciach, przy Rose...
-Gdzie byłeś? - Phi! Look się pofatygował! NIE - MOŻ - LI - WE  !!! Jeśli jeszcze nie wiecie to się z nim zdążyłem pokłócić. Ale to długa historia.
-Chyba wolałbym do tego nie wracać. - Spróbowałem wstać.
-Ałaaa!!! - Ups, łapa. No tak. Złamana.
-Co ci jest? - Zakrzyknęła Goldie. -Masz złamaną łapę! Opatrzę. - Gdy już rana była opatrzona i wszyscy poszli, a szczeniaki zasnęły przyszła Rose.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłam... - Powiedziała to z takim bólem, jakbym właśnie umierał.

<Dokończ Rose pliss>

Od Luveita c.d. Rose


-Co? - Poczułem, że nogi się pode mną uginają. W końcu ich nie czuję. Słabnę. Mdleję. Super. Pierwszy dzień w domu - mdleję, dzieci mnie nie pamiętają. To tylko durny sen. To tylko sen. To nie jest sen! Gdy się obudziłem humor mi się poprawił.
- Tatuś się obudził!!!! -Chyba na szczęście Rose wytłumaczyła im wszystko. Jak miał na imię mój syn.... Nie pamiętam... Najwyraźniej Zima ostro poprzewracała mi w głowie.
-Cześć mały! - Odpowiedziałem z uśmiechem. Cieszyłem się że jestem w domu, przy dzieciach, przy Rose...
-Gdzie byłeś? - Phi! Look się pofatygował! NIE - MOŻ - LI - WE  !!! Jeśli jeszcze nie wiecie to się z nim zdążyłem pokłócić. Ale to długa historia.
-Chyba wolałbym do tego nie wracać. - Spróbowałem wstać.
-Ałaaa!!! - Ups, łapa. No tak. Złamana.
-Co ci jest? - Zakrzyknęła Goldie. -Masz złamaną łapę! Opatrzę. - Gdy już rana była opatrzona i wszyscy poszli, a szczeniaki zasnęły przyszła Rose.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłam... - Powiedziała to z takim bólem, jakbym właśnie umierał.

<Dokończ Rose pliss>

Od Rose c.d. Luveita - Tak się cieszę!

Byłam smutna. Od chwili zniknięcia Luveita bardzo się zamknęłam w sobie.Nie byłam już tą samą Rose co kiedyś - szczęśliwa, miła, pogodna, towarzyska... Straciłam prawie wszystko! Jak patrzałam na dzieci przypominał mi się on... Czasem myślałam nad oddaniem dzieci do adopcji... Ale one przecież nic nie zrobiły! Biłam się z myślami... Żeby przestać o tym myśleć postanowiłam że poczytam trochę dzieciom. 
- Chodźcie dzieci! Poczytam wam!
- Jeej! - krzyknęły razem - A co nam poczytasz?
- To niespodzianka... 
Wyjęłam książkę i zaczęłam czytać:
- Dawno dawno temu.... 
Nie mogłam skończyć bo wszystko o czym myślałam kończyło się myślami nad Luveitem
- Czy go jeszcze zobaczę??? - mówiłam sama do siebie
Dzieci były smutne że ich mama płacze, więc z trudem powstrzymałam szloch. Nagle zauważyłam cień w jaskini... Czy to? Nie! To nie może być prawda! Rose ubzdurałaś to sobie! Zaczynasz być nienormalna! - mówiłam w myślach. A jednak.... Stał się cud! W progu jaskini zauważyłam Luveita! Zapytał wszystkich:
- Czy ktoś mnie tu jeszcze pamięta?
Nie mogłam powstrzymać się od płaczu - tym razem był to płacz szczęścia! Czułam że wszystko bedzie już dobrze.... Niestety jak na przekór...
- Mamusiu.... - powiedziały dzieci - A kim jest ten pan?

<Dokończysz Luveit?>

Od Luveita c.d. Rose

Gdzie ja jestem? Gdzie jest Rose? Gdzie są szczenięta!!!
-Halo! Jest tu kto? - Byłem w ogromnej jaskini, sam. Jak palec. Co ja mam zrobić? Przede wszystkim znaleźć wyjście. Ale jak się tu znalazłem?
-Rose! Gdzie jesteś?! - Poczułem smutek. Znowu zima, może postanowiła się na nowo zemścić? Nie mam pojęcia!
-Witam, Luveit! - Nie! To nie może być ona! Zacząłem uciekać, WIDZĘ ! Widzę wyjście!
-I tak Cię jeszcze dopadnę kotku! Ciał! - Uff... Głos ucichł! Pora odszukać watachę! Chwila, chwila. Te drzewo jest jakieś znajome... Tak! Na północ od niego jest wataha! Ale... Gdzie jest północ? Tak! Tam! Okej. Gdy dotarłem było już ciemno. Chyba miałem złamaną łapę. Bardzo bolała. Zobaczyłem Rose. Czytała szczeniętom bajki. Z trudem powstrzymywała się od płaczu. Gdy skończyła. Weszłem po cichu.
- Czy ktoś mnie tu jeszcze pamięta?
-LUVEIT!!!!
(Dokończ Rose)

Kontynuacja

Cześć! Rozpoczynam na nowo grę na Howrse. Jak wiecie usunęłam konto. Możecie wysyłać opowiadania na moje nowe konto Futrzak:3  .

czwartek, 7 lutego 2013

Powitajmy Kells !!


Imię: Kelsey (w skrócie Kells)
Płeć: Wadera
Wiek : 3 lata (nieśmiertelna)
Pozycja: Wojowniczka
Żywioł: Ogień
Partnerka/partner: Szuka
Rodzina: Nie ma
Dzieci: Nie ma
Moce: Moce ognia, superszybkość, zmiennokształt, supersiła, czytanie w myślach
Co Go/Ją interesuje: Harmonia, inne żywioły
Czego nie lubi: Kłamstw, nudy
Steruje: piwonia
Historia: Nie chce mówić

sobota, 2 lutego 2013

Od Goldie c.d



Oddaliłam się na moment, jednak nie dane mi było odpocząć dalej, bo usłyszałam wołanie Zoey. Pobiegłam do niej szybko. Moje oczy spotkał masakryczny widok. Shi podduszał Zoey. Chciałam jej pomóc, ale... nie byłam w stanie. Nigdy już nie będę w stanie zabić żadnej żywej istoty. Przemogłam się i podbiegłam do Zoey. Popatrzyłam na Shi i zaczęłam myśleć, że to on jest winien temu wszystkiemu.. to mi pomogło. Zepchnęłam go z Zoey i szybko rzuciłam jakieś zaklęcie. Czarne oczy Shi spojrzały na mnie. Doznałam szoku. Zobaczyłam w nich ból, agresję, strach i przeogromną nienawiść. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Zaczął powoli się do mnie przybliżać, a ja myślałam że za chwilę mnie zabije. Na szczęście Zoey zadziałała szybko. Usłyszałam jej śpiewny głos w cichym zaklęciu. Shi odskoczył, spojrzał na nią i odbiegł. Odetchnęłam z ulgą.
- Nic ci nie jest? - zapytałam wiczycę.
- Ze mną już dobrze, ale Goldie, dziki wilk grasuje po lesie, a Rose gdzieś znikła. Grozi jej niebezpieczeństwo. Musimy ją znaleźć
Po tych słowach byłam w prawdziwej rozterce.

dokończy ktoś?