Wataha powiększyła się już o kila wilków, a niedługo pojawi się ich jeszcze więcej. Było wspaniale. Wszyscy się zapoznali i zaakceptowali. Byliśmy jedną wielką rodziną. Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Byłam po prostu szczęśliwa. Poszłam nad wodospad, by się trochę odprężyć i poukładać myśli. U mnie możliwe jest to tylko nad wodą. Zaczęłam nurkować i oglądać ryby, które tam żyły(potrafię na bardzo długo wstrzymać oddech). Kolorowe łuski odbijały się w świetle słońca przedzierającego się przez taflę wody. Na mój widok ukrywały się w ogromnych koralowcach i między skałami. Wypłynęłam na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza i zbliżyłam się do wodospadu. Prąd zaczął mnie spychać, więc zanurkowałam. Spojrzałam w stronę buzującej się wody i coś zauważyłam. To była jaskinia. „Jaskinia pod wodospadem? Ciekawe…” pomyślałam i podpłynęłam bliżej. Wynurzyłam się i ujrzałam piękną jaskinię ze ścianami pokrytymi błękitnymi kryształkami, świecącymi łagodnym blaskiem. Wyszłam na brzeg i otrzepałam się lekko. Po środku tylnej ściany znajdowało się stare, wielkie drzewo, przypominające trochę ogromne drzewko Bonsai. Miało prawie idealnie gładką korę i intensywnie zielone liście. „Taki odcień raczej nie występuje w naturze” pomyślałam i dotknęłam drzewa łapą. O dziwo kora w dotyku była szorstka, wbrew wyglądowi. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Postanowiłam, że nikomu o tym nie powiem, nie teraz. Z powrotem wróciłam na brzeg oglądając się za siebie. Bałam się, że jak tu wrócę, to to miejsce zniknie. Jakby było tylko snem. Nagle rozległ się trzask łamanej gałązki. Ktoś tu był…
< proszę niech ktoś dokończy!! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz