piątek, 7 grudnia 2012
Od Goldie do Luveita
Szłam sobie lasem i podziwiałam piękno natury, delektując się moim nowym życiem. Stwierdziłam, że zaczynam od początku. Nie znaczy to wcale że jestem kimś innym, to tylko ja... tak sobie myślałam, kiedy zostałam zaatakowana. Było ich trzech, i byłam pewna, że to ci z watahy śmiercionośnych. Zaatakowali mnie z zaskoczenia, zupełnie nie spodziewałam się czegoś takiego. I jak tu się relaksować? Zaczęłam głośno krzyczeć i szarpać się, ale na próżno, oni mieli przewagę. Wtem zza krzaków wyskoczył Luveit. Powalił dwóch, a ja oswobodzona powaliłam trzeciego. Wilki znowu zaatakowały, a my zaczęliśmy walczyć. Kiedy Luveit zranił najmniejszego, więksi wzięli go i uciekli.
- Dzięki Luveit, uratowałeś mnie.
- Nie ma sprawy. Usłyszałem twoje krzyki, przechadzałem się obok. Ach, jak oni mnie denerwują! Ciągle zapuszczają się na nasze tereny.
- Więc może my zapuścimy się na ich? Moglibyśmy zorganizować jakąś pułapkę? Jak myślisz?
(proszę Luveit dokończ)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz