Poleciałam do lasu, by uzupełnić swoje zapasy, gdyż po wczorajszej akcji większość zniknęła.
Zrobiłam sobie z lodu torbę i włożyłam tam kwiaty i liście, aby szybko nie zwiędły. Martwiłam się lekko o Goldie, ale była dorosła i na pewno potrafiła sama rozwiązać swoje problemy. Rozmyślałam tak, próbując sobie wszystko poukładać w głowie i nie zauważyła, kiedy zaczęło się robić ciemno. Wracałam spacerkiem i już prawie pod moją jaskinią usłyszałam szelest. Odwróciłam się gwałtownie. Zza krzaków wyszedł czarny jak smoła wilk. Zaczął na mnie warczeć i uśmiechnął się złowieszczo. Spojrzał na moją torbę.
- Uuu widzę, że mamy tu zielarkę. – zakpił. Najeżyłam się i przyjęłam pozycję obronną.
- A ja widzę nadpobudliwego szczeniaka. – powiedziałam kpiąco.
- Ałć, mamy charakterek. – powiedział i się na mnie rzucił. Sparowałam cios wodą jego cios. Potem zaatakowałam go falami dźwiękowymi, aż zaczął się zwijać z bólu na ziemi. Podeszłam bliżej, ale się przeliczyłam. Dostałam w głowę od tyłu i padłam oszołomiona na ziemię. Moja moc przestała działać i wilk podszedł do mnie i zaśmiał się złowieszczo.
- Dwa do jednego. – powiedział i zemdlałam.
< proszę niech ktoś dokończy!!!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz